imajobobmówi:
Brzmi groźnie dla mnie. Jeśli nie dotkniesz kodu systemu operacyjnego, nie widzę, jak mogą rościć sobie prawo do dotykania twojego komputera. Tak naprawdę nie jest to pojedyncze urządzenie (tj. Telefon), jak wykazali za pomocą dotykowego iPoda, więc będą mieli trudności z uzasadnieniem „atakowania” oprogramowania innej firmy.
Wygląda to bardzo podobnie do starożytnych przypadków firmy Xerox, które wymagały używania wyłącznie materiałów zatwierdzonych przez firmę Xerox. Orzeczenie w zasadzie mówiło, że skoro jesteś jego właścicielem, możesz z nim korzystać, co chcesz. Więc jeśli możesz zainstalować aplikacje, które nie zmieniają systemu operacyjnego, Apple może się zgiąć. iPhone'y nie są dzierżawione, a telefon jest po prostu modemem do komputera, gdy nie możesz korzystać z Wi-Fi.
Założę się, że to efekt psychologiczny, jak „ceglana” groźba pierwszej wersji.
Gośćmówi:
Wstrzymywałem się jeszcze przed założeniem kapelusza z folii aluminiowej. Spójrz na drugą stronę monety. Jeśli Apple nie miał wyłącznika awaryjnego, a jakaś nieuczciwa (lub nieuczciwa) aplikacja zaczęła działać bezerkerem, to tam byłoby wycie „jak Apple może do tego dopuścić?” Nie przeszkadza mi to, że Apple jest ogromną firmą, która ma wyłącznik awaryjny. Nie chodzi o to, że zamierzają go głupio wykorzystać i uprzykrzyć sobie życie. Zależy im na zadowoleniu klientów…