Współzałożyciel Apple, Steve Jobs, nie był najbardziej sentymentalną osobą w historii i właśnie znaleźliśmy więcej dowodów na poparcie tego.
Jest to anegdota od byłego menedżera produktu, który około 10 lat temu był na 30. urodzinach firmy. A jego marzenie o wielkiej uroczystości związanej z tym kamieniem milowym przyniosło mu zdrową dawkę lapidarnego, Jobsowskiego ciosu.
Dziś jest 40. rocznica założenia firmy Apple, a my na pewno… dostać się do ten duch dnia, facet, który pomógł uczynić firmę taką, jaka jest dzisiaj, nie mógł się mniej przejmować. Jest to całkiem zgodne z reputacją wyobcowania Jobsa – a zatem Apple’a – ale ta historia wciąż wywołuje u nas śmiech.
David Pakman pracował w Apple od 1991 do 1997 roku, a kiedy w 2006 roku nadeszła 30. rocznica, wymyślił idealny sposób na świętowanie. Szybka firma. To była wielka impreza w Candlestick Park w San Francisco. W wydarzeniu wzięliby udział wszyscy, którzy kiedykolwiek pracowali dla firmy i żałujemy, że tak się stało, ponieważ byłby to piekielnie gigantyczny tort.
Ale kiedy Pakman wysłał e-maila do Jobsa i zasugerował, że rzeczywiście zorganizowali wielki program, aby uczcić firmę i jej ludzi, od razu otrzymał odpowiedź:
Dawidzie,
Apple skupia się na przyszłości, a nie przeszłości.
— Steve
Przypuszczamy, że ma to sens. Jobs wydawał się mieć obsesję na punkcie kolejnych posunięć firmy i nie potrzebował podsumowania tego, co już zrobiła. Poza tym pierwszy iPhone miał być wypuszczany za nieco ponad rok, więc prawdopodobnie był zbyt zajęty tym, by imprezować.
Mimo to ten e-mail był dość zimny.