Czy Verizon doznał podobnego do Wikileaks nieautoryzowanego ujawnienia danych dotyczących sprzedaży? To konkluzja jednego z analityków, który napisał w poniedziałek, że przewoźnik był praktycznie zmuszony zgodzić się na korzystny dla Apple kontrakt na iPhone'a.
Po piątkowym raporcie uwzględniono miesięczną sprzedaż smartfonów Verizon z dokładnością do 1000 sztuk miesięcznie, Horace Dediu z Asymco powiedział, że przeciek był „tak duży, jak opublikowanie przez Wikileaks dyplomatycznej pogaduszki do…dyplomatów. Właściwie większy.
Dane dotyczące sprzedaży Verizon zostały opublikowane przez All Thing’s Digital z ITG Investment Research. Liczby pokazały, że BlackBerry firmy Research in Motion zostało zalane przez powódź telefonów z Androidem, oprogramowania mobilnego Google stanowiącego 80 procent sprzedaży Verizon.
Aktualizacja: później skontaktowano się z rzecznikiem ITG Kult Maca, zaprzeczając jakimkolwiek wyciekom informacji. „ITG Investment Research nie otrzymał i nie otrzymuje żadnych istotnych niepublicznych informacji od Verizon ani żadnej innej firmy, którą obsługujemy” – napisał rzecznik w e-mailu.
„Informacje, o których mówiłeś, pochodzą z danych z punktów sprzedaży u niezależnych sprzedawców bezprzewodowych w całych Stanach Zjednoczonych. Żeby było jasne, nie sprzeniewierzamy ani niewłaściwie pozyskujemy informacji niepublicznych” – podsumował.
Dla Apple był inny wykres, być może najbardziej interesujący i dający wskazówkę, dlaczego Verizon zgodził się na pakt, któremu przewoźnik opierał się przez trzy lata. Chociaż rok 2009 był postrzegany jako rok Androida i sposób, w jaki Verizon powstrzymał dezercje do iPhone'a, ten optymizm zmienił się około sierpnia 2010 roku, kiedy iPhone 4 został wydany.
„Być może to przypadek, że pogłoski o umowie Verizon z Apple zaczęły się na serio zaraz po sierpniu. To cienkie, poszlakowe dowody, ale jedynym dowodem, który musimy potwierdzić powyższe dane, jest to, że Verizon sygnalizuje większą desperację” – pisze analityk.
Verizon został zmuszony do „rzucenia ręcznika”, decydując, że najlepiej będzie iść z Apple.
„Apple może być diabłem, ale Google też może być. Apple było przewidywalnie złe. Ale Google? Diabeł, którego znasz, jest być może lepszy niż ten, którego nie możesz przewidzieć” – pisze Dediu.
[Fortuna, Wszystkie rzeczy cyfrowe, Asymco]