Od książek po telefony, Apple nazywa wszystko tym samym pseudonimem „i” od 1998 roku. Jednak w przypadku Apple Watch i Apple Pay wygląda na to, że ta konwencja ma się zmienić.
Cult of Mac dotarł do Kena Segalla — byłemu pracownikowi Apple, który zapoczątkował tradycję oryginalnym komputerem iMac — za jego zaskakującą reakcję na porzucenie przez Apple konwencji nazewnictwa dla nowych kategorii produktów.
„W Apple toczy się od dawna debata na temat i” – mówi Segall. „Niektórym jego czas minął lata temu – ale biorąc pod uwagę siłę tego elementu brandingu, trudno było od niego odejść”.
Jak wyjaśnia Segall, kiedy po raz pierwszy wymyślił nazwę iMac, i oznaczało „Internet”, chociaż może to również oznaczać „wyobraźnia”, „indywidualna”, „inspiruje” i „instruuje”. Dopóki go nie wyperswadowano, Steve Jobs planował zadzwonić do iMaca MacMana.
Jednak i zawsze był nieco problematyczny dla Apple, ponieważ korzystały z niego inne firmy. Izraelska firma InfoGear chroniła prawami autorskimi nazwę iPhone w 1996 roku, ponad dekadę przed debiutem telefonu Apple'a. InfoGear został później przejęty przez Cisco, które groziło sporem sądowym, gdy Apple ogłosił swój iPhone. (Sprawa została rozstrzygnięta pozasądowo.)
Ponieważ marka i miała swój czas na słońcu, Segall mówi, że widzi wartość w używaniu przez Apple własnej nazwy (jednej z najcenniejszych marek na świecie) do sprzedaży produktów w przyszłości.
„To ma sens, że Apple chciałby przejść na coś, czego nie można przejąć, i faktycznie spłaca markę główną bardziej bezpośrednio” – mówi. „Użycie logo w nazwie [Apple Watch] jest całkiem fajne”.
Jeśli chodzi o to, czy kiedykolwiek otrzymał uznanie za i-nazwę po iMacu, Segall zauważa, że „Tak naprawdę jest. Mój wkład to pierwsze słowo i, które wierzyliśmy, że miało wartość jako podstawa przyszłego nazewnictwa. Szybko zastosowaliśmy i do iBooka, iMovie, iPhoto itp.”
„Szczerze mówiąc, nikt z nas – w tym Steve Jobs – nie myślał o czasach, kiedy Apple wejdzie w branżę elektroniki użytkowej. Wszystko działo się w bardzo organiczny sposób, krok po kroku. Nikt nie ma żadnego „kredytu” za takie rzeczy – i nie powinien – ale historia jest tam, jeśli ktokolwiek zechce poszukać”.