Jeśli zgadujemy o ulepszeniach, które pojawią się w następnym iPhonie, to lepszy aparat jest całkiem bezpiecznym zakładem. Każda iteracja iPhone'a podskoczyła w megapikselach i poprawiła jakość obrazu, wydajność przy słabym oświetleniu i dodała funkcje, takie jak HDR i panoramy. Wielu innych twórców (kaszel Samsung kaszel) próbował dopasować aparat iPhone'a, ale tak naprawdę zbliżył się tylko jeden – Nokia. A nowa Lumia 1020 wygląda jeszcze bardziej niesamowicie.
Po pierwsze, specyfikacja: 41 megapikseli, sześcioelementowy obiektyw Zeis AF ze stabilizacją optyczną, 4,5-calowe szkło Gorilla AMOLED ekran oraz opcjonalny futerał na rękę z mechanicznym spustem migawki, kolejną baterią, ładowaniem bezprzewodowym i statywem uchwyt.
Rynek docelowy wydaje się całkiem jasny.
Dlaczego 41MP? Cóż, to na pewno nie jest do robienia zdjęć 41 MP. Szybko zapełnią pamięć 32 GB. Zamiast tego technologia PureView wykonuje ten ogromny obraz i wykorzystuje go do robienia bardziej praktycznych zdjęć 5 MP, próbkując w dół szczegółowe dane z czujnika. W praktyce oznacza to, że każdy piksel otrzymuje informacje pochodzące z siedmiu pikseli, a to oznacza więcej szczegółów i mniej szumów, szczególnie przy słabym oświetleniu. Oznacza to również, że można korzystać z cyfrowego zoomu bez utraty jakości – to znaczy do pewnego stopnia.
Aplikacja aparatu również wygląda fajnie, z ręczną kontrolą ISO, szybkości migawki, ostrości i balansu bieli.
Jedyny problem? Brak Snapseed na Windows Phone.
Źródło: Nokia