Przed jego tragiczną i przedwczesną śmiercią w październiku zeszłego roku chroniczne problemy zdrowotne Steve’a Jobsa były tak stałym problemem inwestorów, że prawdopodobnie zachowali cena akcji firmy przez lata była sztucznie zaniżana, ponieważ Wall Street obawiała się, że firma upadnie bez swojego charyzmatycznego lidera na czele.
Oczywiście tak się nie stało. W rzeczywistości od śmierci Jobsa cena akcji Apple poszybowała do nowych maksimów. Choć to smutne, pod pewnymi względami śmierć Jobsa w końcu wyzwoliła stado z hiperbolicznego zagrożenie jego śmierci i pozwolił inwestorom w końcu ocenić firmę taką, jaka jest w rzeczywistości: najlepsza na Ziemi, nawet bez Steve'a, ponieważ on to zrobił.
Ale Wall Street nigdy się nie uczy. Odkąd CEO Google, Larry Page, zachorował na doroczne spotkanie w zeszłym tygodniu, inwestorzy wpadają w panikę.
Larry Page odwołał czwartkowe spotkanie z nieujawnionych powodów, chociaż prezes wykonawczy Google, Eric Schmidt, powiedział, że „stracił głos”.
Zapalenie krtani. Poza tym, że fabuła się zagęszcza, ponieważ Page w ciągu najbliższych kilku tygodni zawczasu ogłosiła także kilka innych zobowiązań do przemawiania.
Inwestorzy zaczynają się teraz obawiać, że Page może być kolejnym chronicznie chorym prezesem, takim jak Steve Jobs.
Analityk JP Morgan, Doug Anmuth, napisał w notatce do klientów: „Nie mamy żadnego konkretnego powodu, by sądzić, że Larry’s ma coś więcej warunek, ale uważamy za dziwne, że firma już wykluczyłaby go z rozmowy w drugim kwartale, do której prawdopodobnie jeszcze za kilka tygodni”.
Jeśli już, sytuacja Steve'a Jobsa przypomina, że jeśli CEO wykonuje swoją pracę, może odcisnąć piętno DNA tego, jak myśli i jak kieruje firmą, aby mogła przetrwać, a nawet prosperować bez jego. Może jednak inwestorzy mieć nauczyłeś się tej lekcji… i po prostu nie wierzysz, że Page jest tak zdolnym liderem jak Steve Jobs?
Źródło: Macworld