iTunes płaci Beatlesom bezpośrednio, prawdopodobnie przez wywrotkę z ładunkiem pieniędzy
Jakie były prawie niewiarygodne warunki, na które zgodził się Apple, aby ostatecznie zmusić Beatlesów do przeniesienia swojego katalogu do iTunes? Czy Steve Jobs osobiście zgodził się wystąpić na „butt bongos” dla Ringo Star’s & His All Star Band? Czy elitarny zespół korporacyjnych szpiegów Apple ukradł sentymentalną nogę, którą Sir Paul kiedyś podarował Heather Mills i zwrócił ją na jego łono? Czy właśnie napili Yoko koktajlem złożonym z unoszącej się w perfumach śliwki podanej w męskim kapeluszu?
Żaden z powyższych, mówi Reuters. Zamiast tego mówią — niespodzianka! — wszystko sprowadzało się do płacenia bezpośrednio Beatlesom, zamiast płacić Sony, która kontroluje większość katalogu piosenek.
Zwykle, gdy Apple płaci za piosenkę kupioną w iTunes, uiszcza opłatę bezpośrednio do muzyki wydawca, który następnie przekazuje artyście tantiemy zgodnie z umową; stanowi. W umowie Beatlesów wygląda na to, że Apple płaci tantiemy bezpośrednio Beatlesom, a Sony płaci „opłaty mechaniczne”.
Powinno to doprowadzić do tego, że pozostali Beatlesi otrzymają większe tantiemy, a przynajmniej pozwala im baczniej przyglądać się tym, ile faktycznie zarabia katalog, aby Sony nie zdecydowało się na sztywność im. Innymi słowy, większa przejrzystość.
Reuters spekuluje jednak, że w rzeczywistości może to dotyczyć czegoś większego niż tylko przejrzystość lub nieco wyższa wypłata: myślą Beatlesi mogli z powodzeniem stworzyć precedens dla wydawcy muzycznego traktującego sprzedaż muzyki cyfrowej jako umowę licencyjną, która mogłaby: mają głębokie konsekwencje dla branży muzyki cyfrowej jako całości, ponieważ umowy licencyjne wnoszą znacznie większą część tortu bezpośrednio do artyści. Sony i EMI są nieugięte ze swojej strony, że tak się nie stało, ale może to po prostu wynikać z tego, że nie chcą, aby domina się przewróciły.