Telewizor marki Apple? Po co się męczyć, pyta analityk
Pomysł, aby Apple wkroczył na krnąbrne i pełne rekinów wody branży telewizorów, zawsze drapał nas po głowach. Byliśmy prawie przekonani, że gorączka minęła, gdy ukazała się biografia Steve’a Jobsa, cytując Współzałożyciel Apple, z którym „w końcu złamał” problem integracji komputerów domowych telewizja. Teraz przychodzi analityk, który sugeruje, że cały pomysł jest szalony i po co w ogóle zawracać sobie głowę?
„Zastanawiamy się, czy dążenie Apple do zrewolucjonizowania telewizji może być lepiej przysłużone przez sprzedaż pudełek z elektroniką konsumencką – tj. Apple TV 3.0 — zamiast pełnoprawnego zintegrowanego telewizora” – sugeruje Toni Sacconaghi z Sanforda Bernsteina. Dlaczego rzeczywiście?
Chociaż rynek płaskich telewizorów może w 2012 roku być wart 112 miliardów dolarów, oczekuje się, że sprzedaż spadnie i przyniesie tylko niewielkie zyski producentom. Dodatkowo ceny luksusowych telewizorów spadają, co tylko zwiększa wątpliwości, dlaczego firma nastawiona na zysk, taka jak Apple, chciałaby teraz wejść do biznesu.
Pomyśl o tym, kiedy Apple wszedł na poprzednie rynki. Komputer osobisty był w pieluchach, kiedy zaprezentowano Apple I. Korzystanie z telefonów komórkowych rosło, gdy wprowadzono iPhone'a, unowocześniając branżę i przyspieszając rozwój smartfonów. iPad praktycznie stworzył rynek, z którego producenci komputerów PC w dużej mierze zrezygnowali. Dlaczego więc telewizory teraz – w czasach, gdy oglądalność telewizyjna spada na rzecz Internetu i usług strumieniowego przesyłania wideo, takich jak Neflix?
Sacconaghi powiedział, że nawet po tym, jak Apple wyciągnął prawa licencyjne z hollywoodzkich studiów w Cupertino w Kalifornii. Firma miałaby trudności z przejęciem 3 procent rynku płaskich telewizorów. Przekonuje, że firma mogłaby sprzedać trzy razy więcej dekoderów Apple TV za szóstą cenę. Więc po co się męczyć?
Przy odrobinie szczęścia ci, którzy oczekują, że Apple wejdzie do branży telewizorów, po prostu położą się na minutę, aż minie.